Popołudnie na skateparku w Świdniku – z duchem czasów.

W czwartek przyszedłem na pusty skatepark i zobaczyłem, że dolna część płyty była pokryta kwiatostanami dębów, znajdujących się tuż obok. Jak zwykle miałem ze sobą miotłę i po krótkim czasie oczyściłem posadzkę. Zacząłem się rozjeżdżać na quarterze, korzystając z 1/4 powierzchni skateparku.

Niebawem pojawiła się ok. 8-letnia dziewczynka na dużym rowerze, która zaczęła chaotycznie jeździć po całej płycie. Początkowo nie zwracałem na nią uwagi, ale jak kilka razy niebezpiecznie zajechała mi drogę powiedziałem do niej, że tutaj nie jeździ się na takich rowerach i poprosiłem, żeby jeździła w drugiej części skateparku, ponieważ stwarza zagrożenie. W zasadzie na regulaminie skateparku jest zakaz jazdy na rowerze innym niż bmx – ale uważam, że dopóki nikt nie stwarza zagrożenia ani problemów, to luz.

Dziewczynka zignorowała moją prośbę, po czym zaczęła coraz bliżej jeździć i celowo zajeżdżać mi drogę. Po moich kolejnych kilku prośbach, żeby tu nie jeździła, zaczęła niegrzecznie odpowiadać. W pewnym momencie tak mi zajechała drogę, że o mało nie doszło do wypadku. Podszedłem do niej, i powiedziałem: “Teraz wyjeżdżasz ze skateparku.” Zamierzałem skierować jej rower biorąc kierownicę, i ją wyprowadzić ze skateparku. Dziewczynka jednak przyśpieszyła, ja zrobiłem za nią trzy szybkie kroki, po czym wyjechała z terenu skateparku i zatrzymała się na chodniku. “Super” – pomyślałem – “będzie spokój”.

Jeździłem dalej, dziewczynka stała gdzieś na chodniku, aż po 10 minutach zobaczyłem policjanta bez czapki wchodzącego na skatepark i gestykulującego coś do mnie. Za nim stał radiowóz na sygnale. Podjechałem do niego, uśmiechnąłem się i powiedziałem: “Dzień dobry”. Powiedział, że jest z komendy powiatowej i że mam mu pokazać swoje dokumenty, bo dziewczynka dzwoniła na policję. Powiedziałem, że bardzo chętnie, są w samochodzie niedaleko i dodałem: “A czy mógłbym Pana poprosić, żebyśmy spojrzeli na regulamin skateparku?”. Podeszliśmy do regulaminu i pokazałem policjantowi co jest na nim napisane. Opisałem mu sytuację i powiedziałem, że dobrze że przyjechał, bo właśnie posprzątałem skatepark i dopóki nikt nie stwarza zagrożenia, to przecież nie przeszkadza.

Następnie policjant wyjął notes i zaczął spisywać moje dane. Zapytałem się, czy może mu podać też mój numer telefonu. “O tak, poproszę” – odpowiedział.

Podszedł do nas drugi policjant, też bez czapki i zaczął czytać regulamin. Po czym spytał się: “A co to są pegi?”. Wytłumaczyłem mu co to pegi. I mnie ucieszyło, że był zainteresowany czymś, czego wcześniej nie znał i że chciał to lepiej zrozumieć. Tak właśnie powinno być.

Obecność policji na skateparku była doskonałą okazją, żeby poinformować obu policjantów o tym, co się dzieje na skateparku i jak on funkcjonuje. Że przez 6 lat pisaliśmy pisma do burmistrza, rady miasta i urzędu miasta z prośbą o instalację oświetlenia. Że również napisaliśmy do dzielnicowej w tej sprawie, p. Katarzyny. I że niestety nikt z władz nie wyraził chęci oświetlenia skateparku. Dopiero jak pojawił się budżet obywatelski i go wygraliśmy, to urząd już w końcu musiał zainstalować oświetlenie (zrobił o połowę mniejsze natężenie światła niż wnioskowaliśmy).

Policjanci wyszli ze skateparku. Stali przy dziewczynce i coś robili. A ja jeździłem.

Po 5 minutach na środek skateparku weszła z wózkiem pani z półtorarocznym chłopczykiem. Wózek zostawiła na środku, synek chodził po piramidzie, a pani stała obok murka.

Pojechałem w kierunku policji i podszedłem do obu panów. Z krótkofalówek słyszałem, że ktoś mówił coś o porządku i o sprzątaniu. Pokazałem policjantom panią z dzieckiem i powiedziałem: “Widzą panowie jak to jest. Obok skateparku jest plac zabaw, ale w mieście brakuje gładkich i utwardzonych skwerów, gdzie rodzice mogą przyjść z dzieckiem w wózku. Ale to tak jakby wchodzili z dziećmi między samochody na ulicę. Nam to nie przeszkadza, dopóki nie stwarzają zagrożenia.” Policjanci pokiwali głową.

Wróciłem na skatepark, podszedłem do pani i powiedziałem, że rozumiem, że tu jest fajnie, ale że lepiej będzie jak skorzysta z placu zabaw obok. Zaśmiała się, i powiedziała, że jak rano przychodzą na skatepark z babcią, to nie mogą synka utrzymać. Za bardzo nie rozumiałem jak półtoraroczne dziecko wywija i babcią i mamą. Ale aby znaleźć jakieś konstruktywne rozwiązanie, zaproponowałem jej, żeby kupiła synkowi deskorolkę, bo widocznie chce jeździć. Ponownie się zaśmiała, i powiedziała, że on przecież jest za mały jeszcze. Następnie po uzyskaniu zgody synka, zabrała go ze skateparku, wymieniliśmy się uśmiechami i pani poszła.

Ponownie zacząłem jeździć.

Po paru minutach, od strony policji zaczęła iść do mnie druga kobieta. Domyśliłem się, że to pewnie mama tej dziewczynki. Podjechałem do niej, podałem rękę i się przedstawiłem. Powiedziała: “bo chodziło o to, żeby córce wytłumaczyć, że na takim rowerze nie jeździ się na skateparku”. Ponownie opowiedziałem przebieg wydarzeń. W momencie jak mówiłem matce, że dziewczynka niegrzecznie mi odpowiadała, to wyraźnie drgnęła. Pożegnaliśmy się i poszła z powrotem do swojej córki i policjantów.

Zaraz potem na skatepark przyszedł 17-letni Kubator (a.k.a. Dimitri), jak zwykle zacieszony. Zapytał się co robi policja przy skateparku. Opisałem w skrócie historię, a Dimitri zaczął się jeszcze bardziej cieszyć. Powiedział, że jak przechodził obok dziewczynki na rowerze, to słyszał jak mama jej mówiła, że ma karę tygodnia bez roweru.

Zgodnie z duchem czasów, nie wypada nic komentować, ani wyciągać wniosków. “Lepiej” jest “nie wnikać”.

(25.5.2017)