Deskorolka na pomniku ofiar wojny (cz. 2)

Pomniki mają m.in. na celu zachowanie pamięci o różnych wydarzeniach lub wielkich osobach z historii. W dzisiejszym świecie wiele pomników co prawda stoi, ale ich istnienie często mija się z celem w którym zostały wybudowane. Jest tak dlatego, że są “martwe” – zarówno w dosłownym jak i przenośnym znaczeniu tego słowa. Nic się przy tych pomnikach nie dzieje, mało kto o nich pamięta, a w najlepszym razie nie są one zaniedbane.

Jest to tym bardziej dziwne, że większość pominików dotyczy naprawdę niesamowitych ludzi i dla historii wręcz przełomowych wydarzeń. I pomimo tego, nie mają one prawie żadnego wpływu na dalsze losy historii. Coś się wydarzyło, to było kiedyś, stawiamy pomnik i tyle. Przy budowanym pomniku o przyszłości myśli się na papierze. A po wybudowaniu – podczas uroczystych przemówień i składania wieńców. Raz do roku. Wystarczy. Natomiast mało kto myśli w sposób ciągły o przyszłości, o inspiracji dla następnych pokoleń, o tym aby ludzie “sami z siebie” byli świadomi symboliki jaką reprezentuje pomnik. Inicjatorowi wydaje się, że samo wybudowanie kamiennej bryły jest już takim ewenementem, że huhuu!

Są oczywiście pozytywne przykłady implementacji symboliki pomnika w żywą przestrzeń miejską, a co za tym idzie – w codzienność. Oprócz wcześniej wspomnianego Landhauzplatz w Innsbrucku, chciałbym przedstawić drugi przykład, który dodatkowo będzie łamał stereotyp zaściankowego pseudomyślenia pt.: “u nas się nie da, bo jest inna mentalność, jesteśmy biedni, etc.”. Ten przykład pochodzi z najbiedniejszego kraju Europy, z kraju który przez 50 lat miał totalitarny reżim komunistyczny i który na dodatek został zdewastowany przez niedawną wojnę w latach ’90. Mowa o Bośnii i Hercegowinie.

SONY DSC

Pomnik w Sarajewie również dotyczy ofiar, z tym, że tych najbardziej niewinnych – dzieci. Przedstawia płaczące matki po swoich dzieciach, które zginęły w trakcie wojny. Jak bardzo bolesne, ile cierpienia!

SONY DSC

I w tym momencie ktoś pomyślał. Zróbmy coś dla dzieci, dla młodych, dla przyszłości. Ale z upamiętnieniem tych strasznych wydarzeń. Wokół pomnika stworzono całą przestrzeń rekreacyjną (!), obejmującą dużą miejscówkę do jazdy na desce, zieleń, ławki, stoliki do gry w szachy, alejki i nawet bieżnię do biegania. Wszystko tworzące spójną całość, na końcu której stoi pomnik płaczących matek. Niesamowite.

SONY DSCSONY DSC

Nie wiem, czy chodziło o to, aby z tego bólu zrodziła się miłość do dzieci, aby ten ból przekuć w miłość i energię. Ale jak się patrzy na pomnik i na to, jak on wraz z przestrzenią wokół tworzy harmonijne miejsce dla ludzi, to rezultat całego przedsięwzięcia właśnie taki jest. Dzieci się bawią, zakochane pary siedzą na ławkach, starsze panie spacerują (które być może właśnie potraciły któreś ze swoich dzieci w trakcie wojny), a pomiędzy tym wszystkim nagrywa się sekwy.

SONY DSCSONY DSC

Ciekawostką jest to, że pomnik odnosi się zarówno do zabitych dzieci w trakcie wojny w Bośnii i Hercegowinie, jak i do ofiar masakry w Khojali (Azerbejdżanie), podczas której wymordowano 613 cywilów, w tym 106 kobiet i 83 dzieci. Bardzo ciężki temat.

SONY DSC

Całe przedsięwzięcie Parku Przyjaźni powstało z donacji Republiki Azerbejdżanu, której widocznie zależało nie tylko na postawieniu samej bryły pomnika i przemówieniach. To miejsce bardzo wyraźnie pokazuje energię tkwiącą w obu narodach.

SONY DSC

Można się dołować swoją historią, albo można nie godząc się z nią wdrożyć ją w codzienność. Robiąc de facto spin – obracając ból i cierpienie w miłość i energię życia.

Skate & love your mother.

Deskorolka na pomniku ofiar wojny (cz. 1)

“Za wolność Austrii pomordowanych”. To napis na  ogromnym pomniku w Innsbrucku, znajdującym się na dużym placu przed gmachem urzędu wojewódzkiego Landu Tirol.

Pod pomnikiem ofiar wojny dziesiątki skaterów, starsi ludzie na ławkach, przechodnie i kawiarnie. Każdy robi swoje, nikt nikomu nie przeszkadza.

To miejsce już z tego powodu może się wydawać wyjątkowe. Ale nie z tego powodu jest wyjątkowe.

“Landhausplatz” (Eduard-Wallnofer Platz) jest wyjątkowy ze względu na to, że cały plac został specjalnie zaprojektowany z uwzględnieniem “likwidacji barier”. Dla ludzi. Dla skaterów, którzy – jak się okazuje – też są ludźmi. W związku z czym, plac jest w naturalny sposób dostępny również dla osób jeżdżących na deskorolce. Czemu to miało służyć?

Landhauzplatz

Ciąg logiczny koncepcji “Landhausplatz” jest dość prosty. Ktoś zginął za wolność, w walce z nieludzkim systemem. Zginął, ale dzięki jego walce i ofierze wolność w końcu zwyciężyła. Pamięć o tym powinna być codzienna. Ale nie będzie, jak pomnik będzie “nieużywany”. Jak będzie stał jak inne pomniki, obok których się przechodzi. Bo do tego dzisiaj służą, żeby obok nich przechodzić. W dzisiejszym świecie, gdzie jest przesyt bodźców informacyjnych, stojący pomnik jest ostatnią rzeczą, na jaką się zwraca uwagę w przestrzeni miejskiej.

W Innsbrucku postanowiono “aktywować” pomnik poległych za wolność Austrii. Ożywić go. Aby nie tylko raz w roku służył do składania kwiatów – ale żeby przez 365 dni w roku o nim pamiętano, o nim mówiono, żeby przy nim się spotykać, żeby nie był obojętny. I do tego posłużono się deskorolką. Dzięki temu, dzisiaj pomnik jest częścią codzienności bardzo wielu ludzi.

Z zaściankowej perspektywy koncept Landhausplatz może wydawać się nie do zrealizowania w Polsce. Bo: “to na bogatym zachodzie, u nas ludzie są inni i jest inna mentalność”.

Aby obalić mit “bogactwa, innych ludzi, innej mentalności”, w następnym poście przedstawię bardziej wstrząsający koncept – tym razem pochodzący z kraju, który podobnie jak Polska, przez pół wieku był pod butem komunistów i który dodatkowo obecnie jest biedniejszy niż RP.

Skate & respect.