W przeciwieństwie do zeszłego roku, tegoroczny Go Skateboarding Day w Lublinie odbył się bez jakichkolwiek spin z ochroną czy policją. W tym roku policja zachowywała się dokładnie tak, jak powinna – czyli profesjonalnie. Widziała duże zbiorowisko ludzi, obserwowała, ale nie przeszkadzała. Dopiero jak jakaś osoba – której zależy na tym, aby młodzi ludzie wyjeżdżali z Polski – robiła zgłoszenie, to policja interweniowała. I robiła to zupełnie normalnie, bez tęgich min, bez kozaczenia czy grożenia. Policjanci się zbliżali, po czym spokojnie i grzecznie, acz stanowczo informowali, że ktoś zrobił zgłoszenie (innymi słowami – doniósł na nas) i że musimy opuścić to miejsce. Wtedy oczywiście nie było dyskusji, więc jechaliśmy sobie gdzieś indziej.
Dzięki temu, mieliśmy na paru spotach ponad pół godziny żeby spokojnie pojeździć. A na większości miejscówek policja w ogóle nie interweniowała, bo nie było zgłoszenia. Czyli normalnie – profesjonalnie.
Na powyższym spocie po kilkunastu minutach wyszedł pan, który organizował w budynku międzynarodową konferencję naukową i powiedział nam, że słabo słychać prelegenta w środku. Poprosiliśmy o parę minut, zrobiło się z tego paręnaście. Pan się mocno niecierpliwił, ale na koniec ukłoniliśmy się sobie i mu wszyscy bardzo podziękowali.
Głosiak Challenge – to kiedyś będzie zupełnie nowy nurt w skateboardingu. Nie pamiętam, kto dzisiaj wpadł na pomysł zjeżdżania z wysokiej skarpy prosto na stare asfaltowo-żwirowe boisko pełne szkła. Ale jak widać, wszyscy się świetnie bawili.
Pełen spontan i nie pękanie jak coś boli. Szacuneczek.
Nie wiem, czy w tym roku mieliśmy więcej szczęścia niż w zeszłym – w co wątpię, bo było nas więcej i byliśmy na większej liczbie miejscówek. Może po prostu ludzie w Lublinie zaczynają powoli rozumieć, że deskorolka jest stałym elementem kultury miasta. Jak jechaliśmy ulicami przez całe centrum miasta, to kierowcy byli wyrozumiali, wiele osób się uśmiechało, albo nam machało. Pełen chill i jedna wielka zajawa.